Wczesna nauka języków obcych, dwujęzyczność, czy to w ogóle ma sens?
W przypływie czasu wolnego, związanego z chorobą, która uniemożliwiła mi normalne funkcjonowanie. Miałam moment, by w spokoju zastanowić się nad pewną, dość istotną z punktu widzenia filologa kwestią. Zaczęłam się poważnie zastanawiać nad sensem nauki języków obcych. Konkretnie mam na myśli to, w jakim celu uczymy się tych języków? Po co? Dlaczego?
Odpowiedź nie jest ani prosta, ani też krótka. Jest dość długa i właściwie nieco zawiła. Już tłumaczę dlaczego. Każdy z Nas ma indywidualną motywację, którą się kieruje w momencie podejmowania decyzji o nauce któregoś z języków świata. Motywacja ta może być zarówno wewnętrzna, jak i zewnętrzna. Wewnętrzna spowodowana chociażby chęcią opanowania nowej umiejętności. Zewnętrzna spowodowana na przykład chęcią zdobycia nowej pracy, do której dany język jest wymagany.
Często zdarza się tak, że w trakcie edukacji podstawa programowa niejako narzuca Nam obowiązek nauki konkretnych języków. Mimo wszystko jest całkiem spora liczba osób, która kontynuuje tę naukę. Między innymi decydując się np. na zajęcia dodatkowe, wybór klasy o profilu językowym, czy studia filologiczne. Zdarza się też, że na własną rękę kontynuują tę naukę w zakresie własnego domu, m.in. poprzez oglądanie zagranicznych filmów, czytanie zagranicznych książek lub słuchanie ulubionej, zagranicznej muzyki.
Oni, a właściwie My – dorośli, sami podejmujemy decyzję o podjęciu lub kontynuowaniu tej nauki. A co z dziećmi? Niczego nieświadomymi bobasami, których Rodzice postanowili, że od pierwszych dni życia będą oswajali je z językiem obcym? No właśnie. Dzieci, w szczególności tak małe, nie są w stanie same podjąć decyzji o tym, czy chcą się zapoznawać z językiem czy nie. Jest to niejako narzucane im, przez ich własnych Rodziców.
Pytanie, czy jest to dla nich korzystne, czy jednak może mieć negatywny wpływ na ich rozwój? Pamiętajmy o tym, że dobro Naszych dzieci powinno zawsze, absolutnie zawsze stanowić dla Nas priorytet. A przecież tyle się słyszy o tym, że Rodzice mniej lub bardziej świadomie krzywdzą swoje dzieci „każąc” im być dwujęzycznymi. Ile razy przez ostatnie pół roku usłyszałam, że te dwujęzyczne dzieci są biedne, że ci Rodzice tacy niepoważni, że mieszają dzieciom w głowach, że spełniają swoje niespełnione marzenia, że chcą przechwalać się swoimi dziećmi wśród innych Rodziców.
Jestem okropnie zła, wręcz oburzona słysząc tak niepochlebne komentarze w stosunku Rodziców i ich dzieci. Jako filolog, nauczyciel, pedagog, a także jako Mama mogę zapewnić Was, że dwujęzyczność nie jest taka zła jak ją malują. Wręcz przeciwnie, jest bardzo korzystna dla dziecka. Tutaj z wielką przyjemnością odsyłam Was do artykułu Loretty Bertelle „Dwujęzyczność w świetle najnowszych badań naukowych”, w którym znajdziecie dość szczegółowy opis różnych badań nad dwujęzycznością oraz wniosków z nich wyciągniętych. Mogę Was zapewnić, że badania wyszły bardzo pozytywnie, wyniki dostarczone dzięki badaniom są na zdecydowaną korzyść dwujęzyczności.
Czyli ta cała dwujęzyczność jednak jest korzystna?
Widzicie. Nie taka dwujęzyczność straszna jak ją malują. To, że początkowo dziecku może być ciężko odnaleźć się w 'podwójnym’ świecie to jest nic przy tym ile może zyskać. Poza tym, dzieci bardzo szybko adaptują się do otaczającej je rzeczywistości, szczególnie jeśli jest ona regularna i poniekąd zakrawa o rutynę. Co więcej, sama byłam absolutnie zaskoczona, gdy dowiedziałam się, że dwujęzyczność może wpłynąć na opóźnienie wystąpienia choroby Alzheimera u osób starszych. A to zaledwie kropla w morzu całego pozytywnego wpływu jaki ma ona na życie człowieka.
Z własnego doświadczenia wiem, że im wcześniej rozpoczęta nauka pierwszego języka obcego, tym łatwiej przychodzi nauka kolejnych języków. Choć (uwaga!) w moim przypadku nauka pierwszego języka obcego rozpoczęła się i tak stosunkowo późno (patrząc w odniesieniu do dzisiejszych czasów, kiedy to coraz szerzej występuje zjawisko dwujęzyczności zamierzonej), bo dopiero w wieku 6/7 lat. Mimo wszystko niesamowicie pomogło mi to na kolejnych etapach edukacyjnych.
Wracam jednak do meritum – do dwujęzyczności wczesnodziecięcej. Jeśli Rodzic odpowiednio dobierze metodę oswajania dziecka z nowym językiem, konsekwentnie będzie się jej trzymał, przy tym będzie obserwował dziecko i nie będzie w żaden sposób wywierał na nim presji to jak najbardziej może to bardzo korzystnie wpłynąć na cały jego rozwój. Mogę z całą pewnością stwierdzić, że informacja jakoby dwujęzyczność miała negatywny wpływ na rozwój dziecka mija się z prawdą.
Oczywiście, jeśli powyższe przesłanki nie zostaną spełnione, tj. Rodzic będzie skakał z metody na metodę, nie zachowa konsekwencji, przy tym będzie stwarzał atmosferę niesprzyjającą przyswajaniu nowych informacji, może to przynieść skutek odwrotny od zamierzonego. Pamiętajcie jednak, że sytuacja, w której Rodzic stwarza atmosferę pełną napięcia i stresu, czy też wywiera nacisk na dziecku, zawsze będzie w pewien sposób zaburzała harmonijny rozwój dziecka. W sytuacji stresowej każdy rozwój, niezależnie czy będzie to rozwój językowy, psychomotoryczny, czy jakikolwiek inny – będzie hamowany. Negatywne bodźce nigdy nie wpłyną pozytywnie na rozwój, czy też samo przyswajanie wiedzy, co więcej dotyczy to zarówno dziecka, jak i osoby dorosłej.
Mimo wszystko zwykle Rodzice podejmujący decyzje o dwujęzycznym wychowaniu własnego dziecka, są świadomi tego, że będzie to wymagało od nich pełni zaangażowania. Zwykle są też świadomi problemów, jakie mogą napotkać na tej dwujęzycznej drodze. Najczęściej robią jednak wszystko, by jak najlepiej pomóc dziecku w przyswajaniu tego nowego języka.
Oczywiście, zdarzają się nieświadome tego wyjątki. Tak samo jak zdarzają się Rodzice nie zwracający uwagi na ciągłą readaptację dziecka do nowych warunków (np. Rodzice często zmieniający miejsce pracy, podróżujący z państwa do państwa, a nawet między miastami). Wierzę jednak, a wręcz jestem przekonana, że takich nie myślących (przede wszystkim) o dobru dziecka Rodziców jest zdecydowana mniejszość.
Apeluję więc do osób, które potrafią w sposób bardzo negatywny, niekiedy również bardzo krzywdzący wypowiadać się zarówno o Rodzicach, jak i ich dzieciach, aby najpierw zapoznały się ze stosownymi artykułami, a dopiero później wypowiadały się na dany temat. Z przykrością dodam tylko na koniec, że najbardziej poruszyło mnie to, że większość nieprzychylnych komentarzy, które w ostatnim czasie zdarzyło mi się słyszeć płynęła wprost ze środowiska nauczycielskiego. Co gorsze, nauczyciele ci nie posiadali żadnych, kompletnie żadnych argumentów potwierdzających ich tezę, jakoby dwujęzyczność „szkodziła dzieciom”.
A jakie są Wasze doświadczenia z dwujęzycznością? Jesteście za, przeciw, a może jest Wam to wszystko jedno?